Opis książki:
Do tej pory były tylko dwie próby całościowego ogarnięcia ludzkich losów. Astrologia i I-ching – dwie wyrocznie starożytnych cywilizacji. Początków astrologii należy szukać w bardzo odległym czasie. To, co przetrwało do dzisiaj jest jakąś żałosną wersją tej pierwotnej wiedzy, opartej na wnikliwych obserwacjach nieba, jak i na natchnieniu potrzebnym do tego, by przeniknąć tak wielką tajemnicę. I-ching zbudowany jest na rozumieniu przemienności pierwiastków jin (żeński) i jang (męski). Sercem astrologii jest
czas – fundamentalny element kosmosu. Z będących w nieustannym ruchu gwiazd, planet i zodiaku nieprzerwanie spływa na Ziemię projekcja naszych losów. Umysł ludzki nie jest w stanie ogarnąć tych skomplikowanych oddziaływań. Potrzebne jest prawdziwe natchnienie i dar z Nieba – podobnie było z powstaniem I-chinga. Jeane Dixon ten dar otrzymała. W książce roztacza się zawiła panorama ludzkich losów. Wraz z narodzinami Chrystusa era Barana zamieniła się w erę Ryb. I tak zodiakalną straż nad ziemskimi losami ludzi przejęli apostołowie. Każdy w tej książce znajdzie raczej jasną stronę swojego losu i będzie mógł ją skonfrontować z tym, co dzięki wolnej woli już zdążył popsuć w swoim życiu. Jeżeli ta książka pozwoli nam zdobyć większą samoświadomość, to znaczy, że spełni swe przeznaczenie.
Spis treści
Tak było. Tak jest. I tak będzie. 9
Baran – Piotr
21 marca – 19 kwietnia 20
Byk – Szymon
20 kwietnia – 20 maja 46
Bliźnięta – Jakub Mniejszy
21 maja – 20 czerwca 75
Rak – Andrzej
21 czerwca – 22 lipca 103
Lew – Jan
23 lipca – 22 sierpnia 131
Panna – Filip
23 sierpnia – 22 września 161
Waga – Bartłomiej
23 września – 22 października 191
Skorpion –Tomasz
23 października – 21 listopada 220
Strzelec – Jakub Większy
22 listopada – 21 grudnia 252
Koziorożec – Mateusz
22 grudnia – 19 stycznia 283
Wodnik – Juda Tadeusz
20 stycznia – 18 lutego 320
Ryby – Judasz Iskariota i Maciej
19 lutego – 20 marca 353
Słowo dla świata 389
Specjalna nota dla duchowieństwa 404
Wprowadzenie:
Gdzieś w aksamitnej międzygwiezdnej przestrzeni, w nieokreślonej przyszłości ludzkość odkryje rzeczywistość, którą dzisiaj przyjmujemy tylko na wiarę.
Jakieś wydarzenie, przedmiot, obliczenie czy odkrycie dowiedzie tego, co zawsze czuliśmy w głębi serca: że we wszystkim, co się dzieje w Kosmosie, niezależnie od tego, czy w małej cząsteczce materii, czy w życiu wielkiego króla, istnieje pewna logika, przyczyna, którą determinuje Najwyższa Inteligencja i Moc kształtująca nasze życie. Sceptycy nie będą już mogli dłużej uważać, że Bóg jest jedynie wewnętrzną potrzebą niedostosowanego ludzkiego umysłu. Przeciwnie, Jego obecność będzie coraz powszechniej uznawana za Ostateczną Rzeczywistość.
Ta nowa wiedza, potwierdzenie starożytnej wiary człowieka w boski porządek, doprowadzi nas do zrozumienia własnej wartości i tego, jak istotny jest każdy człowiek.
Wierzę, że pozwolono mi na cenny wgląd w to przyszłe odkrycie. Seria wizji, które zainspirowały mnie do napisania tej książki, zawierała, jak sądzę, najważniejsze profetyczne doświadczenia w moim życiu.
To, co najbardziej mnie zaskoczyło, zdarzyło się pewnego dnia, gdy klęczałam, modląc się, w Katedrze św. Mateusza na Rhode Island Avenue. Działo się to nieopodal mojego biura w Waszyngtonie. Okazały stary kościół stał się sławny na cały świat w 1963 roku za sprawą rozdzierającej serce, uroczystej mszy. Była to ceremonia pogrzebowa zamordowanego naszego prezydenta, Johna Fitzgeralda Kennedy’ego. Obiekt pozostaje teraz, tak jak był wówczas, uświęconym, pełnym spokoju, majestatycznym marmurowym miejscem przywołującym wspomnienia.
W tej pięknej katedrze znajdują się zaciszne wnęki, intymne zakątki dla osób się modlących. Klęcząc przed bocznym ołtarzem, poczułam znaną mi już wcześniej wzmożoną czujność i ekscytację, które zawsze zapowiadały moje wizje. Przełknęłam ślinę, czując, że jestem na krawędzi niesamowitego doświadczenia, i wytężyłam wzrok.
Niespodziewanie, jak aktor z rozmachem wchodzący na scenę, para czerwonych butów jeździeckich, długich do uda, bardzo eleganckich (takich, jakie widziałam na starych obrazach) zdecydowanie i jak gdyby w określonym celu kroczyła przez ołtarz, nie dotykając go, lecz unosząc się kilka metrów nad nim.
Łapałam oddech i kręciłam głową z niedowierzaniem, obserwując „czerwone buty” maszerujące przez ołtarz. Szły pewnym krokiem, powiedziałabym, że energicznym, a nawet dumnym, tak jakby ich właściciel arogancko oznajmiał: „Jestem tu”.
Po chwili, tak samo nagle, jak się pojawiły, zaczęły się rozpadać, znikać z pola widzenia, przypominając stopniowo rozmywający się ślad po przelocie odrzutowca. Przed moimi zdziwionymi oczami pojawił się wyraźny napis utworzony z resztek obrazu: „I diabeł nosił czerwone buty”. To bardzo graficzne przedstawienie przekonało mnie, że dziwne wydarzenie nie było wytworem mojej wyobraźni. Wiedziałam, że przez chwilę oglądałam jedną z głównych mocy, które wpływają na nasz świat, i miałam pewność, że nie była ona dobra.
Nie muszę dodawać, że była to bardzo niepokojąca wizja! Jednak kilka tygodni później, ponownie w Katedrze św. Mateusza przeżyłam bardzo uspokajające, pocieszające i radosne doświadczenie, które nazywam doświadczeniem mistycznym. Było to całkowite przeciwieństwo widzianego przeze mnie krótko, lecz wyraźnie obrazu „czerwonych butów”. Za bardzo jednak wybiegam naprzód! Chcąc szybko się podzielić z wami doznaniem, które było jednym z najważniejszych momentów mego życia, zapomniałam powiedzieć wam, co doprowadziło mnie do spotkania z „czerwonymi butami”. Dopiero gdy to wyjaśnię, zrozumiecie, tak jak ja sama, znaczenie tej majestatycznej wizji. Muszę powiedzieć czytelnikom, którzy nie znają moich wcześniejszych książek, że od dzieciństwa mam liczne wizje. Teraz już mnie one nie dziwią i zdarzają się o każdej porze dnia i nocy w różnych miejscach. Nic nie zapowiada tego, co za chwilę zobaczę. Wizje zawsze zaczynają się w ten sam sposób. Dostrzegam coś w moim trzecim oku. Jestem bardzo czujna, jakbym przewidywała jakimś zmysłem, że po błyskawicy pojawi się piorun. Gdy wizja zaczyna być wyraźna, zazwyczaj przypomina obraz telewizyjny, który stopniowo się rozmywa. Czasami to, co postrzegam, jest symboliczne, a całe przesłanie zawiera jakieś niejasne odniesienia. Kiedy indziej widzę bardzo dokładnie znane mi twarze, które z łatwością rozpoznaję jakby we śnie.
Miałam zaszczyt być powierniczką wielu ludzi, w tym bardzo wybitnych i znanych osobistości. Czasem dzięki boskiej interwencji mogłam wejrzeć w przyszłe wydarzenia. Nie przypisuję sobie zdolności jasnowidzenia. Przeciwnie, uważam, że jestem i może będę, jeśli dostanę dalsze przyzwolenie, przede wszystkim sługą Pana.
Czuję wdzięczność za to, że dzięki mojej pracy miałam takie satysfakcjonujące życie. Z podziwem spoglądam wstecz na najważniejsze dla mnie wydarzenia. Biblia naucza nas, by przekazywać dobro, które otrzymaliśmy, i dlatego chcę się podzielić z moimi czytelnikami potężną i żywą wizją, którą zostałam obdarowana.
Objawienie, które skłoniło mnie do napisania tej książki, było nagromadzeniem się wielu spraw, prawdziwą układanką, która niespiesznie odsłaniała się przez dwadzieścia lat. A potem, w przeciągu kilku tygodni nagle stała się jasna i odkryła swoje znaczenie.
To tak jakby wzór na gobelinie naszego życia powoli się uwidaczniał, kawałek po kawałku, aż w końcu mogłam zobaczyć całość. Ujrzałam to, co przedtem było tylko fragmentem moich przeczuć, a mianowicie to, że istnieje kompletny plan dla zmieniającego się Wszechświata i wszystkiego, co on obejmuje, łącznie z całym ludzkim życiem.
Pozwólcie, że opowiem, jak stopniowo zbierana intuicyjna wiedza została mi w końcu ujawniona w postaci spójnej całości.
Przez prawie dwadzieścia lat doświadczałam częściowego wglądu w sprawy, których nie rozumiałam. To było jak sceneria spowita gęstą mgłą, pociągająca niepewność. Mogłam się tylko domyślać szczegółów. Na początku ta niepełna wizja wywoływała moje zdziwienie. Po przemyśleniu wszystkiego, wiedziałam, że nie powinnam szukać jej znaczenia, że wszystko przyjdzie do mnie we właściwym czasie, to znaczy nie wtedy, kiedy za wszelką cenę będę się starała zrozumieć, lecz wtedy, gdy zdecyduje o tym Bóg.
W ciągu kolejnych miesięcy znowu miałam tę samą wizję we wspaniałych żywych kolorach. I ponownie medytowałam godzinami, zastanawiając się, czy to ostatni fragment wiedzy, którą otrzymuję w tak dziwny sposób. Długo o tym myślałam, dopóki zwyczajne codzienne obowiązki nie odciągnęły mojej uwagi.
Przez kilka lat powracający w mojej świadomości obraz pojawiał się i znikał, zanim mogłam go w pełni zrozumieć. Cały czas pocieszałam się, że jeżeli mam poznać przekaz, to się tak stanie. To mnie uspokajało i znowu mogłam ujrzeć swoją wizję i zapamiętać po kolei wszystko, co mi się odsłaniało. Byłam niezłomnie przekonana, że kiedyś pojmę wszystko, co widziałam. Teraz, z perspektywy czasu jestem zdumiona, że całe objawienie trwało dwadzieścia lat!
Jeane Dixon